Budapeszt craftowo
Dojechaliśmy wieczorem i moja nadzieja na piękne widoki stała się rzeczywistością. Spacerowaliśmy pośród budynków i każdy budynek zachwyca. Tu secesja, tu barok, tu neoklasycyzm, neobarok, gotyk…. Szliśmy z głową do góry. Hostel w którym spaliśmy to dzieło secesji, wejście do recepcji trochę nam zajęło:)
Nadszedł wieczór i okazało się, że Budapeszt w światłach jest jeszcze piękniejszy! Góra Gellerta, mosty, budynki…
Kolejne dni spędziliśmy na wędrówkach i podziwianiu miasta.
Próby zrozumienia madziarskiego, który czasami wydawał się tak płynny jak włoski, nic nam nie dało. Jedyne słowo które wpadło mi w ucho to „sija” cześć na dzień dobry i do widzenia. Madziarski to dla mnie połączenie niemieckiego z włoskim.
Odwiedziliśmy halę targową, która kusiła nas pysznościami: salami, wiszące papryki, ręcznie robiona czekolada, papryki nadziewane kapustą, oleje, przyprawy, miody (np. orzechy w miodzie). Podziwiać można również rękodzieło: serwety, serwetki. W hali mieści się bar, w którym warto zjeść zupę gulaszową, wypić grzane wino.
Wędrując odwiedziliśmy Muzeum Sztuki Stosowanej mieszczącym się w pięknym secesyjnym budynku,. Jest to trzecie najstarsze muzeum tego typu w Europie po Londyńskim V&A Museum. Zwiedziliśmy tymczasową wystawę „Halas Laces”- tradycyjnych węgierskich koronek z grupy igłowych. Oraz wystawę Artystów dekoracyjnych, „Kolekcje i skarby”.
Błądząc po ulicach napotkaliśmy sklep z ręcznie robioną czekoladą, gdzie na wystawie pokazano koronki węgierskie oraz koronkę klockową z czekolady.
Znaleźliśmy nie tylko kilka małych sklepów craftowych, ale także trzy wielkie:) Mamy dobry węch:) Znaleźliśmy sklep z tkaninami, dzianinami, włóczką.
W jednym sklepie craftowym było wszystko: od decoupage, scrapbookingu, fimo, rzeźba, plecenie koszyków, szycie maskotek, mozaika, malarstwo, koraliki. W nim zaskoczył nas piękny drukowany filc, niestety cena była „zabójcza” – 20 zł za arkusz 30x30cm.
Drugi sklep był biedniejszy w decoupage, koraliki, ale bogaty w farby, scrapbooking i tkaniny patchworkowe.
Dla ciekawych cen:
papier Bo Bunny -9 zł – scrapbooking był drogi
tkaniny patchworkowe – tak jak w Polsce
drewniane guziki o różnych kształtach 0,90 gr
tkaniny 5-40 zł /mb
Podczas wyjazdu skosztowaliśmy kaczkę, galuska (kluseczki pochodzące od gnocchi)
Spróbowaliśmy gulaszu, salami, strudel, deser z wiórami z kasztana. Wypiliśmy Tokaj, piwo Dreher i wino z guzikiem (wybór wina była prosty:)
Pełna relacja jak zawsze na Mlecznych. (dostępna będzie w weekend)